Historia szkoły

Historia I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Smolenia w Bytomiu

Liceum Ogólnokształcące w Bytomiu jest szkołą z piękną i dosyć powszechnie znaną w regionie tradycją. Liceum, które w roku 2012 obchodzi 80 rocznicę swojego istnienia, to szkoła kontynuująca tradycje I Polskiego Gimnazjum w Bytomiu założonego przez Związek Polaków w Niemczech w 1932 roku.

Po zakończeniu I wojny światowej, w której zginęło ponad 1400 bytomian, nastały w mieście miesiące pełne wyczekiwania zmian, lęku o przyszłość, a także rewolucyjnych wystąpień organizowanych przez komunistów wzywających do światowej rewolucji i przejęcia władzy przez proletariat. W Bytomiu, podobnie jak na całym Śląsku, pojawiły się wśród miejscowych Polaków dążenia niepodległościowe. 8 czerwca 1919 roku Niemcy, sprawujące dotąd władzę na Śląsku, zmuszone zostały do podpisania traktatu wersalskiego, w myśl którego (artykuł 8) plebiscyt miał przesądzić o przynależności politycznej Górnego Śląska. Został on przeprowadzony 20 marca 1921 roku i w wyniku głosowania 27,7 % mieszkańców Bytomia opowiedziało się za przynależnością miasta do Polski, a za pozostaniem w Niemczech 72,3%. Liczbą osób wypowiadających się za powrotem miasta do Polski wyprzedził Bytom Królewską Hutę (o 2,44%), Gliwice (o 6,61%) czy Katowice (o 13,08%). Ostateczna decyzja o przebiegu linii granicznej na Górnym Śląsku należała do Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej. W oczekiwaniu na, jak sądzono, niekorzystny werdykt tego gremium, w Bytomiu w hotelu „Lomnitz” zapadła 30 kwietnia 1921 roku decyzja o III powstaniu śląskim. Już w godzinach rannych 3 maja 1921 roku Bytom został zajęty przez powstańców. Na niektórych domach załopotały polskie flagi, jednak wojska francuskie stacjonujące w miejscowych koszarach zmusiły powstańców do opuszczenia Bytomia. Oddziały powstańcze przez dziewięć tygodni prowadziły blokadę miasta. W cztery miesiące po wygaśnięciu walk powstańczych – 20 października 1921 roku – w Paryżu zapadła decyzja o linii granicy polsko-niemieckiej, w wyniku której Bytom przyznany został Niemcom i stał się miastem granicznym. Na wszystkich rogatkach miasta graniczących z Polską ustawiono posterunki celne. Propaganda niemiecka powtarzała, że Bytom stał się bastionem na granicy polskiej broniącym przed agresją.

O latach 1921–1933 prof. Jan Drabina pisze: „Trudno oprzeć się wrażeniu, że był to okres, który mógł przesądzić o wielkości miasta. Rysujący się na horyzoncie cień swastyki nie zakłócał jeszcze w sposób istotny koegzystencji miejscowych Polaków i Niemców, (…) miasto ze swymi szkołami, kopalniami i innymi zakładami przemysłowymi rozwijało się dynamicznie (…)”.

Powstanie Związku Polaków w Niemczech

27 sierpnia 1922 roku w Berlinie powstała pierwsza i najważniejsza organizacja polska w Niemczech – Związek Polaków w Niemczech mający na celu „zdobycie dla ludności polskiej w Niemczech pełnych praw mniejszości narodowych i obronę ich interesów ogólnych we wszystkich dziedzinach życia społecznego, jak również szczególnych praw swych członków”. 18 lutego 1923 roku na zebraniu w Bytomiu powołano do życia śląską Dzielnicę Związku. Jej siedzibą zostało Opole. Znaczenie społeczno-kulturalne Związku było bardzo duże. Szczególną rolę w podtrzymywaniu polskości miały działania wokół organizowania szkolnictwa polskiego oraz kultywowania polskiego języka i kultury.

Cenna może być interpretacja założeń działaczy spod znaku Rodła dokonana przez Lecha M. Nijakowskiego w 80. rocznicę powołania tej organizacji: „Patrząc na działalność Związku z pewnego dystansu, należy podkreślić, że był to nie tylko ruch narodowy, ale przede wszystkim ruch emancypacyjny: celem działaczy polsko-śląskich było zapewnienie wolności zachowania i rozwoju polsko-śląskiej tożsamości etnicznej, kultury i obrzędowości oraz języka. Temu chciało przeszkodzić państwo niemieckie, nastawiając się (…) na homogenizację państwa i asymilację wszelkich mniejszości. Tę walkę Polacy wygrali. Związek Polaków w Niemczech walczył o to, co dziś uznaje się za kanon praworządności, za podstawowy element praw człowieka i obywatela. (…) Przesłaniem Związku Polaków w Niemczech nie jest zatem polski nacjonalizm, ale otwarty na innych patriotyzm, pielęgnowanie narodowej kultury przejmującej humanistyczne dziedzictwo innych narodów. Związek już osiemdziesiąt lat temu pielęgnował te wartości, które mają stać się konstytucyjnym fundamentem zjednoczonej Europy”.

Dzieje Polskiego Gimnazjum Prywatnego w Bytomiu (1932–1939)

Po ogłoszeniu wyników plebiscytu niemal cała inteligencja polska opuściła przyznane Rzeszy Niemieckiej tereny w obawie przed represjami ze strony władz niemieckich za czynny udział w akcji plebiscytowej i powstańczej. Ponieważ nie było nadziei na jej powrót, przed społeczeństwem polskim na Górnym Śląsku stanęło pilne zadanie zorganizowania własnego szkolnictwa średniego. Szkoła powstała, by kształcić polską inteligencję, dlatego musiała posiadać takie same walory naukowe, jakie posiadały niemieckie gimnazja.

Utworzona została dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Szkolnego i Związku Polaków w Niemczech jako męskie gimnazjum klasyczne. Bliskość granicy polsko-niemieckiej zapewniała łatwość kontaktu z krajem i możliwość rekrutacji kadry profesorskiej do szkoły. Powstała w Bytomiu, bo to tu Polacy byli dobrze zorganizowani i walczyli o przyłączenie Śląska do Polski we wszystkich trzech powstaniach. W Bytomiu mieściła się siedziba Polskiego Komisariatu Plebiscytowego, po I wojnie działał polski konsulat, a od 1923 r. Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne. W Bytomiu po likwidacji wydawnictwa „Katolik” pozostał gmach, który postanowiono zaadaptować na potrzeby szkoły. Był to narożny budynek na skrzyżowaniu Kurfuerstenstr. i Ostlandstr. (dzisiejszych Alei Legionów i ul. Strzelców Bytomskich). Budynek przedwojennego „Katolika’ został zbudowany w 1911 roku dla potrzeb wydawnictwa i licznych polskich organizacji społecznych i kulturalno-oświatowych. Ponieważ w szkole miała się kształcić polska inteligencja z terenu całych Niemiec, koniecznym było urządzenie internatu. Na ten cel wydzierżawiono od Jana Wilka willę przy Eichendorffstr. (dziś ul. Olejniczaka) i przebudowano ją na internat przeznaczony dla 100 uczniów. W latach 1933–1936 r. utworzono drugą bursę przy Gleiwitzerstr. (ul. Gliwickiej). 1 sierpnia 1932 r. Opolski Oddział Towarzystwa Szkolnego wystąpił do Prowincjonalnego Kolegium Szkolnego w Opolu z wnioskiem o zezwolenie na otwarcie Polskiego Gimnazjum z „prawem publiczności”, rozpoczynając walkę z urzędnikami, działaczami organizacji niemieckich, którzy ten projekt chcieli storpedować.

1 października zezwolono na otwarcie gimnazjum, wymuszając na stronie polskiej następujące zobowiązania:

  1. Rezygnuje się chwilowo z uzyskania dla gimnazjum praw publicznych.
  2. Proponowanych nauczycieli Sołtysa i Knosałę, którym władze niemieckie odmawiały udzielenia zezwolenia na nauczanie, zastąpi się innymi.
  3. Dołoży się starań w kierunku zastąpienia nauczycieli obywateli polskich nauczycielami posiadającymi obywatelstwo niemieckie.

8 XI 1932 r. uroczyście otworzono Prywatne Polskie Gimnazjum Męskie na terenie Niemiec. Pierwszym dyrektorem został Miłosz Sołtys – były działacz plebiscytowy, aktywista Polskiego Związku Zachodniego, niezatwierdzony przez Niemców. Później kolejno funkcję tę sprawowali: dr Wiktor Nechay de Felseis, Florian Kozanecki i Piotr Miętkiewicz.

Niebezpieczna wydała się Niemcom nazwa Polskiej Szkoły, dlatego zmieniano ją pięć razy:

  • 1932 r. Polskie Gimnazjum Prywatne – Bytom Górny Śląsk,
  • 1932 r. Wyższa Szkoła Męska z gimnazjalnym programem i polskim językiem nauczania,
  • 1933 r. Wyższa Szkoła Prywatna z gimnazjalnym programem nauczania – Bytom Górny Śląsk,
  • 1936 r. Prywatne Gimnazjum z polskim językiem nauczania w Bytomiu,
  • 1938 r. Prywatna Wyższa Szkoła dla chłopców z polskim językiem nauczania – Beuthen O/S.

Wiadomość, że akcja stworzenia średniej szkoły polskiej na ziemiach niemieckich skończyła się sukcesem, wywołała falę entuzjazmu wśród Polaków. Odmiennie zachowały się niemieckie władze, opinia publiczna i prasa. Już w dniu wydania pisemnego zezwolenia na otwarcie szkoły podjęto kroki zmierzające do przerwania jej pracy. Przez cały czas istnienia Gimnazjum prowadzone były przez władze niemieckie działania mające na celu zwalczanie „tych niebezpieczeństw, które wyniknąć mogą z działalności tego gimnazjum dla niemczyzny na Górnym Śląsku”. By podtrzymać stan tymczasowości, niemieckie władze wydawały zgodę na pracę w Polskim Gimnazjum jedynie na okres jednego roku szkolnego. Zaledwie pięciu nauczycieli pracowało w placówce od otwarcia w 1932 r. do zamknięcia w 1939 r. Początkowo grono pedagogiczne składało się z 12 profesorów, w 1939 z 19 osób. Łącznie w latach 1932–1939 zatrudnionych było 30 nauczycieli. Zmiany kadry nauczycielskiej następowały zwykle na żądanie niemieckiego nadzoru szkolnego lub policyjnego. Postulowano utworzenie na Opolszczyźnie internatu pod patronatem władz kościelnych skupiającego katolicką młodzież polską. Przeprowadzano częste wizytacje dostrzegające szereg niedociągnięć, jak np. używanie nieodpowiednich podręczników, „słabe” przygotowanie uczniów i profesorów. Roztoczono ścisły nadzór policyjny nad gronem pedagogicznym, personelem administracyjnym szkoły, uczniami i ich rodzinami na całym obszarze Niemiec. W sprawozdaniu do ministerstwa oświaty z 23 V 1933 r. czytamy:

„Podobnie jak w roku ubiegłym przesłałem też zainteresowanym landratom i nadburmistrzom do poufnej wiadomości listę nowo przyjętych uczniów. Landratom i nadburmistrzom polecono ustnie, by w przypadkach, kiedy są przekonani, że przez osobisty wpływ ze strony księży lub innych pośredników uda się nakłonić rodziców do wycofania swoich dzieci z polskiej szkoły prywatnej, próbowali to osiągnąć w ostrożny sposób”.

Stosowano także inne metody. Wobec rodzin robotniczych najskuteczniejszym środkiem represji było zwalnianie z pracy oraz wstrzymywanie wypłaty zasiłków rodzinnych na dzieci uczęszczające do bytomskiego gimnazjum, inne metody to nieudzielanie kredytów i zezwoleń budowlanych. 9 III 1934 r. gestapo donosi nadprezydentowi: „Niemal połowa podań zgłoszonych uczniów została wycofana przez rodziców, względnie przedstawicieli prawnych”. Jeszcze we wrześniu 1936 r. władze szkolne z powodu niezgodności planu nauczania z zatwierdzonymi wytycznymi zarządziły likwidację jednej z klas gimnazjum. Jednocześnie pod pretekstem rzekomo zbyt łagodnej klasyfikacji przy egzaminach zwolniono szereg uczniów z innych klas. Wiosną 1937 r. władze niemieckie nakazały wydalenie m. in. wszystkich 11 uczniów pochodzących z terenu Łużyc. Represje wobec nauczycieli obejmowały zakaz ich działań poza obrębem szkoły, cofanie zezwoleń na pobyt w Rzeszy lub zezwoleń na nauczanie.

W 1937 r. zakazano używania w Gimnazjum wszelkich podręczników i pomocy szkolnych sprowadzonych z Polski, ponowiony został zakaz noszenia czapek uczniowskich z emblematem nauki i oświaty, zakaz śpiewania w szkole „Pieśni Rodła” i noszenia przez uczniów tego znaku, wreszcie we wrześniu 1937 r. zabroniono noszenia munduru harcerskiego. 26 VIII 1938 r. gestapo zakazało uczniom noszenia polskich czapek szkolnych oraz publicznego występowania w zorganizowanych grupach. Coraz częstsze stały się ataki na internaty i uczniów gimnazjum. Abiturientom utrudniano składanie egzaminów dojrzałości. Przebieg egzaminów maturalnych zmieniał się w poszczególnych latach.

Oto opis matury z 1937 roku: nikt ze zdających nie wiedział, z jakich przedmiotów będzie pytany (a przedmiotów było 13), wszyscy zdawali równocześnie, a nie grupami. Matura trwała przez 5 dni, od ósmej rano do ósmej wieczorem, z jednogodzinną przerwą obiadową. Do komisji egzaminacyjnej należało całe grono nauczycielskie oraz wizytatorzy niemieccy, przeprowadzający w zasadzie egzamin samodzielnie przez rzucanie pytań dodatkowych, które decydowały o ostatecznej ocenie z danego przedmiotu.

Kontrolowano ściśle programy nauczania, podręczniki, bibliotekę. Profesorowie, mimo świadomości tymczasowości ich pracy, w swoich działaniach wykraczali poza ramy codziennych zajęć dydaktycznych, organizując odczyty Polskiego Uniwersytetu Ludowego, kursy języka polskiego dla młodzieży i dorosłych, kursy dla działaczy oświatowych i nauczycieli polskich szkół mniejszościowych z terenu całych Niemiec. Występowali do Związku Polaków w Niemczech o pomoc w walce z urzędnikami niemieckimi.

Gimnazjum rozwijało się z roku na rok. Liczba uczniów ze Śląska, Pomorza, Berlina, Hamburga, Mazur, Łużyc, Westfalii, Nadrenii wzrastała. W listopadzie 1932 r. wynosiła ona 95 uczniów, zaś 16 V 1933 r. prezydent policji z Gliwic donosił nadprezydentowi o przyjęciu 43 nowych uczniów, z których niemal połowa pochodziła z Pomorza. Fakt ten dowodzi, że stopniowo rozszerzał się również zasięg terytorialny gimnazjum. Władze niemieckie, nie chcąc dopuścić do przekształcenia się gimnazjum bytomskiego w ośrodek skupiający młodzież polską z terenu całych Niemiec, zaostrzyły rozmaite represje administracyjne i ekonomiczne wobec rodziców bytomskich uczniów, względnie rodziców zamierzających wysłać swoich synów do Polskiego Gimnazjum. Rodzice, chcący posłać swe dzieci do gimnazjum, winni byli zgłaszać wnioski wraz z wymaganymi załącznikami (łącznie z zezwoleniem ministerstwa oświaty) do dyrektora poprzez poszczególne Dzielnice Związku Polaków w Niemczech. Do szkoły przyjmowano uczniów od czwartej klasy szkoły podstawowej. Warunkiem przyjęcia do klas niższych było zdanie pisemnego egzaminu wstępnego z języka niemieckiego i rachunków, a do klas wyższych – świadectwo ukończenia poprzedniej klasy w innym gimnazjum lub wstępny egzamin z głównych przedmiotów nauczania, gdy kandydat uczył się prywatnie.

Zestawienie liczby uczniów w poszczególnych latach:

  • 1932 r. – 98 uczniów,
  • 1933/1934 – 149 uczniów,
  • 1934/1935 – 202 uczniów,
  • 1935/1936 – 241 uczniów,
  • 1936/1937 – 299 uczniów,
  • 1937/1938 – 260 uczniów,
  • 1938/1939 – 181 uczniów.

W 1937 roku 80 uczniów i kilku profesorów przeszło do Gimnazjum Polskiego w Kwidzynie założonego 10 listopada.

Osobny rozdział w dziejach Gimnazjum stanowi jego walka o uzyskanie praw publicznych. W przeddzień otwarcia szkoły strona polska zrezygnowała chwilowo z praw publicznych dla zakładu. Decyzja ta była o tyle usprawiedliwiona, że Towarzystwo Szkolne nie było w stanie obsadzić od razu uczniami pełnoklasowego gimnazjum. Dopiero w roku szkolnym 1934/35 uczelnia bytomska stała się zakładem pełnym i miała wszelkie podstawy do ubiegania się o nadanie jej praw publicznych. Z początkiem roku 1934/1935 gimnazjum miało 9 pełnych klas. Dyrekcja zwróciła się więc do niemieckich władz szkolnych odpowiednim wnioskiem. Te jednak nie śpieszyły się z wydaniem decyzji, wręcz przeciwnie, zbierały materiały, które pozwoliłyby na uzasadnienie odmownej decyzji. Niemcy, nie godząc się na nadanie szkole praw publicznych, powiadomili dyrektora Nechaya, pismem Nadprezydenta Rejencji Opolskiej z dnia 13 marca 1935 r., że wyznaczone zostały następujące terminy egzaminu maturalnego: pisemny 19 marca, a ustny na początku kwietnia. Abiturienci mieli przystąpić do egzaminu dojrzałości jako eksterniści przed komisją niemiecką. Do egzaminu tego jednak nie doszło, gdyż nie godząc się z decyzją władz niemieckich, abiturienci, każdy z osobna, złożyli na ręce dyrektora następujące oświadczenie: „W związku z odczytaniem nam przez Pana Dyrektora w dniu 16 bm. rozporządzenia Pana Nadprezydenta Rejencji o wyznaczeniu na dzień 19 III 1935 terminu egzaminu maturalnego piśmiennego, do którego mamy być dopuszczeni jako eksterniści, oświadczam, że od tego egzaminu odstępuję”. Zdecydowane stanowisko maturzystów, dyrekcji Gimnazjum, a także ówczesnej prasy polskiej sprawiły, że 18 kwietnia 1935 r. w siedzibie prezydenta Komisji Mieszanej w Katowicach doszło do posiedzenia w sprawie skargi wniesionej przez Związek Polaków w Niemczech. Opracowany został projekt uregulowania sprawy gimnazjum bytomskiego, który zawierał jednakże warunek równoczesnego przyznania pełni praw niemieckiemu gimnazjum w Chorzowie. Dla bytomskiej szkoły był to kres walki o prawa publiczne, co stwierdzają ówczesne dokumenty: „1. Polskie Prywatne Gimnazjum w Bytomiu uznane jest za wyższy zakład nauczania z pełnymi prawami do studium uniwersyteckiego”.

Pisemne egzaminy odbyły się 16 maja 1935 r. a egzamin ustny 28 i 29 maja. Wprawdzie zgodnie z niemieckim regulaminem egzaminu dojrzałości obowiązkowo abiturienci zdawali egzamin pisemny z pięciu przedmiotów: języka polskiego, niemieckiego, łacińskiego, greki i matematyki, a ustny obejmował dwa przedmioty obowiązkowe: wychowanie fizyczne i biologię oraz trzeci z wyboru ucznia tzw. przedmiot popisowy, Przewodniczący Komisji egzaminacyjnej Ukoschek mógł jednak wyznaczyć egzamin ustny ze wszystkich pozostałych przedmiotów, jeśli nie miał zaufania do ocen postawionych przez radę pedagogiczną, gdy oceny z przedmiotu na koniec przedostatniej i ostatniej klasy albo w rocznej ocenie i ocenie pisemnego egzaminu się różniły. Dlatego abiturienci byli egzaminowani prawie ze wszystkich przedmiotów. Egzamin ustny trwał od godziny 8.00 do 23.00. Do egzaminu przystąpiło sześciu maturzystów i wszyscy go zdali. Pierwszymi maturzystami byli: Edmund Brieger, Nikodem Broma, Piotr Mehl, Sylwester Piernikarczyk, Władysław Planetorz, Wilhelm Poloczek.

Szkołę ukończyło 64 maturzystów. Męskie polskie gimnazjum typu klasycznego funkcjonowało w oparciu o niemiecką strukturę szkolnictwa gimnazjalnego. Naukę opłacano (w 1932 r. po 10 marek, później po 20 marek, dla biednych przewidziane były stypendia oraz częściowe umarzanie wymaganych wpłat). Rok szkolny rozpoczynał się po feriach wielkanocnych, a kończył przed takimi w roku następnym. Obejmował także przerwy letnie, zimowe, świąteczne. Klasy nazywano od najniższej: sexta, quinta, quarta, niższa i wyższa tertia, niższa i wyższa secunda, niższa i wyższa prima. W 1937 r. zmieniono ten system podziału klas – od I do VIII. Do 1937 placówka posiadała charakter humanistyczny, a po przeprowadzeniu w Niemczech reformy szkolnej podzielono klasy na oddziały humanistyczne i przyrodnicze. W 1938 roku szkoła przygarnęła uczniów pochodzenia żydowskiego wydalonych z niemieckich szkół. Językiem wykładowym był język polski, obowiązkowo nauczano języka niemieckiego. Szkoła posiadała samorząd uczniowski, kółka naukowe, spółdzielnię uczniowską, hufiec harcerski (w jego ramach działała drużyna harcerzy łużyckich). Ukazywało się pisemko szkolne „Idziemy”, odbywały się imprezy sportowe i kulturalne. Osiemnastoletni uczeń bytomskiego gimnazjum Alfons Thomas ułożył słowa hymnu polskiej młodzieży gimnazjalnej w Niemczech. Rozpisaniu konkursu na melodię hymnu przeszkodziła wojna. Czytamy w nim m.in.: „Wstępujemy w życie godnie, Ogień w orlich oczach lśni. Nam przypadło nieść pochodnie Między ludzi naszej krwi (…)”. Jest tu zawarta świadomość misji, jaką mają do spełnienia wśród swego narodu poza granicami państwa młodzi Polacy.

W 1939 roku szykany ze strony władz niemieckich i ataki na uczniów i bursy nasilały się. Narastała psychoza wojenna. 25 VIII wydelegowano do centrali Związku Polaków w Berlinie Antoniego Józefczaka. Zapadła tam decyzja o zawieszeniu zajęć w bytomskim Gimnazjum i odesłaniu uczniów, o czym informował telegram, który nadszedł 26 VIII z Berlina. Zajęcia szkolne zakończono o godz. 12.00 apelem w sali gimnastycznej, podczas którego poinformowano uczniów o planowanym zatrzymaniu ruchu pasażerskiego na niemieckich kolejach. Młodzież wysłano do burs, tam zakomunikowano jej o zawieszeniu zajęć szkolnych na czas nieokreślony. Przy pomocy wychowawców – Stanisława Olejniczaka i Jana Smolenia – odesłano gimnazjalistów do domów. Nauczyciele wyjechali z Bytomia ostatnimi pociągami do Polski. Gdy 28 VIII Stanisław Olejniczak poinformował policję o zawieszeniu zajęć, wyjeździe uczniów i nauczycieli, zaobserwował niezadowolenie władz. 2 IX 1939 r. gestapo zamknęło Gimnazjum, zajmując jego majątek.

Z chwilą napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, w Bytomiu, podobnie jak i w innych miejscowościach śląskich, rozpoczęły się masowe aresztowania działaczy polskich. Objęły one także przebywających jeszcze w Bytomiu członków grona profesorskiego posiadających obywatelstwo niemieckie. Fala aresztowań nie ominęła również wychowanków gimnazjum. Nauczycieli osadzono początkowo wraz z innymi działaczami ruchu polskiego w więzieniu bytomskim, a następnie przetransportowano do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Zginęli w nim: Stanisław Olejniczak – jeden z niewielu profesorów, którzy pracowali w gimnazjum bytomskim przez cały czas jego istnienia, a także zarządca internatów Antoni Józefczak. W obozie koncentracyjnym w Dachau zginął nauczyciel religii ks. Franciszek Nawrot. Wiktor Nechay „w bliżej nieokreślonych okolicznościach” – według słów profesora Gajdy – prawdopodobnie w Kijowie. Fala prześladowań nie ominęła także i rodziców wychowanków gimnazjum bytomskiego. Już po wydaniu ustawy o ochronie granic Rzeszy z marca 1937 r. sporządzane były listy osób mających otrzymać zwolnienie z pracy i przewidzianych na przesiedlenie w głąb Niemiec. Znaleźli się na nich, m. in. także za posyłanie synów do gimnazjum bytomskiego, ojciec Norberta Kutza z raciborskiej Płoni oraz ojciec Józefa Kotlorza z Mikulczyc.

W grudniu 1939 r. prezydent rejencji wydał zarządzenie o wysiedleniu z terenu Śląska Opolskiego czołowych przywódców polskich. W celu przeprowadzenia tej akcji landraci sporządzić mieli listy (wraz z odpowiednimi uzasadnieniami) działaczy przewidzianych w pierwszej kolejności do wysiedlenia. Znalazło się na nich około 70 ojców uczniów gimnazjum bytomskiego. W zachowanych uzasadnieniach często spotkać można zarzut „posyłał syna do polskiego gimnazjum”. Wielu uczniów, wychowanków i działaczy Związku Polaków poniosło śmierć podczas wojny. Większość z nich posiadała obywatelstwo niemieckie i wcielona została do Wehrmachtu. Spośród 227 uczniów, których losy wojenne udało się ustalić, największa jest grupa tych, którzy zginęli w niemieckim mundurze, zapewne przeżywając swój dramat, jak Adolf Schulik z Miechowic, uczeń w latach 1932–37, który w pierwszych dniach okupacji niemieckiej w Krakowie podszedł do profesora Piotra Miętkiewicza, ostatniego przed wojną dyrektora Polskiego Gimnazjum, i odezwał się: „Dyrektorze, jestem Pańskim uczniem. Co ja mam robić? (…) idziemy na Warszawę. (…) Mam iść strzelać do swoich?”. A. Schulik zginął na froncie we wrześniu 1939 roku.

Około 200 działaczy polskiego ruchu narodowego, wśród których były też osoby związane z Gimnazjum, zesłano do obozów koncentracyjnych, byli to m.in. Stefan Żurawski, Józef Chyliński, Stanisław Czerwiński. Zgładzeni zostali za współpracę z polskimi partyzantami – Alfons Thomas, za „zdradę stanu” – Franciszek Krawczyk, za działalność konspiracyjną – Marian Foremski, harcerz, członek Szarych Szeregów w Berlinie.

Już chociażby na podstawie wyżej przytoczonych faktów z dziejów Gimnazjum Polskiego na terenie Niemiec można sobie dostatecznie jasno uzmysłowić, jak wielkie wymagania stawiane były jego gronu pedagogicznemu, ile ofiarności i niebywałego hartu ducha wymagano od jego uczniów, by szkoła ta mogła się nie tylko utrzymać, ale i odpowiednio rozwinąć. Mimo iż wykonanie tego zadania napotykało liczne przeszkody, zostało ono jednak zrealizowane. O fenomenie szkoły świadczy fakt, że niewiele jest w historii oświaty wypadków, by placówka działająca tylko siedem lat zapisała się tak wielkimi osiągnięciami.

2 września 1939 r. gestapo zamknęło szkołę i skonfiskowało jej majątek, władze niemieckie umieściły w budynku Gimnazjum Miejską Szkołę Zawodów Kobiecych.

Po wojnie

27 stycznia 1945 r. o godz. 23.00 Armia Radziecka osiągnęła rogatki miasta. W ciągu doby ostatni niemieccy żołnierze opuścili granice Bytomia. Niewytyczenie przez zwycięskie mocarstwa ostatecznej granicy polsko-niemieckiej na zachodzie miało dla Bytomia tragiczne skutki. Rosjanie traktowali ziemie zachodnie – w tym i Bytom – jako zdobyczne. Ustanowili w mieście swoją komendanturę, na czele której stanął ppłk Rachno dysponujący pełnią władzy. Wszyscy mieszkańcy Bytomia potraktowani zostali – jako Niemcy – w sposób bezwzględny. Zarówno mieszkający tu od dziesięcioleci Polacy, jak i Niemcy narażeni byli na grabieże, gwałty i uliczne egzekucje. Styczeń 1945 roku zapisał się w historii miasta jako czas okrutnego terroru barbarzyńskich i całkowicie bezkarnych „wyzwolicieli”. Ofiary bytomskiego stycznia – ofiary wojennych zbrodni – pozostawały do niedawna – ogółowi nieznane. Bytom znajdował się pod radziecką komendanturą przez dwa miesiące napiętnowane bardziej trwogą niż radością z zakończenia wojny. W tym czasie jego mieszkańcy byli uczestnikami i świadkami masowych egzekucji wykonywanych na ludności cywilnej, gwałtów, grabieży, podpaleń, w końcu internowania i wywózki do ZSRR w ramach postanowień konferencji poczdamskiej legalizującej wykorzystywanie niemieckiej siły roboczej jako wojenne odszkodowanie na rzecz aliantów.

19 marca 1945 roku odbyło się uroczyste przejęcie władzy nad miastem przez polską administrację cywilną. „Zachowane fotografie pozwalają zorientować się w przebiegu tej ważnej uroczystości, której władze polskie i radzieckie próbowały nadać uroczysty, by nie powiedzieć historyczny charakter. Oto pradawne ziemie piastowskie wyrwane z germańskiej niewoli wracają po siedmiuset z górą laty do Macierzy, dzięki pomocy Słowiańskich braci – zdają się wołać tamte zdjęcia”. (Bytom powojenny 1945–2002 we wspomnieniach i na fotografii. Oprac. i red. Jan Drabina, Bytom 2002, s. 19.).

Pierwszym prezydentem Bytomia został Piotr Miętkiewicz – dyrektor I Polskiego Gimnazjum w latach 1937–1939, a więc aż do wybuchu wojny, a wcześniej nauczyciel niemieckiego w tej szkole. Utrzyma się na stanowisku do października 1948 roku. Nie będzie jednak pierwszoplanową postacią w mieście – 22 marca powołany zostaje w Bytomiu Komitet Powiatowy PPR i to tutaj będą podejmowane najważniejsze decyzje, uzależnione od dyspozycji idących z komitetu Wojewódzkiego PPR w Katowicach.

Pomiędzy 20 a 26 marca przybyli do Bytomia w celu zorganizowania szkolnictwa średniego ogólnokształcącego: mgr Tadeusz Wilk jako tymczasowy dyrektor II Gimnazjum Męskiego w Bytomiu, prof. Ryszard Kubis jako tymczasowy dyrektor I Gimnazjum Męskiego w Bytomiu, Klotylda Godzińska, długoletnia dyrektorka Gimnazjum dla Opolanek w Tarnowskich Górach, która miała zorganizować i poprowadzić Gimnazjum i Liceum Żeńskie w Bytomiu.

Kronika szkolna założona w lutym 1948 roku relacjonuje:

Prezydentem miasta został ostatni przedwojenny dyrektor Polskiego Gimnazjum w Bytomiu. U niego odbyła się dnia 26 marca 1945 r. pierwsza konferencja inspektorów, dyrektorów i kierowników szkół. Głównym punktem programu tej konferencji był przegląd i przydzielenie budynków szkolnych. Stwierdzono, że kilku budynków wcale nie można było przejąć:

W poniemieckim gimnazjum przy ul. Poznańskiej nr 9 ulokowano wojskowy szpital dla żołnierzy radzieckich, bo nad Odrą a pod Rybnikiem grzmiały jeszcze armaty, a rannych było bardzo dużo. Budynek byłego Polskiego Gimnazjum także był zajęty na szpital wojskowy. (…) I-szemu i II-giemu Gimnazjum Męskiemu przydzielono tymczasowo wschodnią część budynku przy ulicy Żeromskiego, który już był zajęty przez szkoły powszechne nr 20 i nr 21.

Już w kwietniu 1945 roku rozpoczęły się wpisy do szkoły, która będzie kontynuować tradycje I Polskiego Gimnazjum w Niemczech – I Państwowego Gimnazjum i Liceum Męskiego.

16 kwietnia 200 uczniów rozpoczęło w nim naukę. „Prawie wszyscy byli synami ludu polskiego z Bytomia i bliższej okolicy, osiadłego tu od wieków (…) Głównym zadaniem nauczycieli było nauczanie „autochtonów” poprawnego języka polskiego i przygotowanie tych, którzy dotąd chodzili do szkół niemieckich, do nauki w szkole polskiej”. (Kronika szkolna).

Pierwszy rok szkolny trwał od IV do VII 1945 r. Ponieważ budynek przedwojennego gimnazjum zajęty był przez szpital wojskowy, szkołę ulokowano tymczasowo we wschodniej części budynku przy ul. S. Żeromskiego. W roku szkolnym 1945/1946 przeniesiono ją do budynku dawnego Polskiego Gimnazjum. Tak wspomina ów czas Stefan Kasperek, absolwent z roku 1950: „Wtedy – w pierwszych „dniach wolności” – uruchomienie szkoły w murach przedwojennej placówki, gdzie polskie słowo i pieśń zamarły zaledwie na sześć, ale jakże długich lat, wydawało się przesądzać o tym, że będzie ona kontynuować jej dzieło i – jak tamta – wychowywać będzie kolejne pokolenia w duchu „Prawd Polaków”. W 1945 roku zabrakło wśród dawnych nauczycieli, m.in. przedwojennego nauczyciela greki, łaciny i historii – Stanisława Olejniczaka, katechety – ks. Franciszka Nawrota, a także administratora Gimnazjum i bursy – Antoniego Józefczaka – ofiar hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Wśród żyjących nie było też wielu kolegów ze starszych roczników i przedwojennych maturzystów, z których co najmniej kilkunastu zginęło z rąk niemieckich, ale wielekroć więcej… w mundurach żołnierzy III Rzeszy. Wdziać je musieli jako jej obywatele… Jesienią ’45, w II klasie gimnazjalnej, doświadczałem wciąż déjà vu w klasach i na korytarzach – gmach szkoły był mi dobrze znany sprzed wojny, to tu mieściła się Ochronka Polska, do której uczęszczałem, zanim w 1938 r. wydalono moich rodziców z Niemiec… Było zimno, brakowało szyb, ale cóż to znaczyło wobec faktu, że oto „wytrwaliśmy i wygrali”, jak śpiewaliśmy przed wojną w „Pieśni Rodła”, że była Polska, a ja uczniem Gimnazjum, w orbicie którego żyłem od dzieciństwa… Z rówieśnikami w klasie trudno było dzielić się tymi przeżyciami. Nie byli przygotowani na ich zrozumienie, choć prof. Kubis coś tam próbował tłumaczyć. My z kolei, nieliczni autochtoni, początkowo z rezerwą traktowaliśmy kolegów z ludności napływowej, nieświadomi, że ludność ta w dużej części znalazła się wśród nas nie z własnej inicjatywy i nie dla „szabru”, ale zmuszona różnymi koniecznościami, „prikazem” Sowietów i uwarunkowaniami powojennymi. O represjach i eksterminacji Polaków na Kresach Wschodnich albo się nie mówiło, albo – co najwyżej – fragmentarycznie. Krzywdzili i mordowali przecież Niemcy, o czym wielu wiedziało aż nazbyt dobrze. Sowieckie gwałty i spalenie miasta w styczniu ’45 były wprawdzie znane, ale słabo artykułowane jako temat zakazany”.

Budynek przedwojennego „Katolika”, który w latach 1932–39 był siedzibą Gimnazjum Polskiego i licznych polskich organizacji społecznych i kulturalno-oświatowych, okazał się na tyle zniszczony, że szkołę już 18 listopada 1945 roku przeniesiono do budynku szkolnego przy ulicy Tarnogórskiej, a 20 stycznia 1946 do opuszczonego przez Sowietów szpitala wojskowego. Umieszczony był on w ekspresjonistycznym budynku przedwojennego Staatliches Realgymnasium z 1929 roku (proj. A. Stuez i M. Wolff).

W 1940 r. szkoła liczyła 18 klas i uczyło się w niej 543 uczniów. Odnotowuje to wydarzenie Kronika Szkolna: „Dnia 20 grudnia 1945 r. radzieckie władze wojskowe zlikwidowały swój szpital przy ul. Poznańskiej. Po uporządkowaniu budynku I-sze Gimnazjum Męskie przeprowadziło się do niego dnia 20 stycznia 1946 r. Mimo wielkich braków inwentarza szkolnego, mimo licznych zniszczeń warunki pracy polepszały się teraz z dnia na dzień. Budynek albowiem przeznaczony odtąd na stałą siedzibę zakładu, pięknie wybudowany, dał dużo możliwości do rozmieszczenia klas, gabinetów itd. Toteż radość z objęcia budynku po tylu przeprowadzkach była wielka tak wśród uczniów, jak wśród nauczycieli i rodziców”. Potwierdza to Stefan Kasperek, jeden z ówczesnych uczniów: „Tymczasem w nowoczesnej „Horst Wessel Schule” przy ul. Strzelców Bytomskich (wtedy Poznańskiej) mieścił się jeszcze szpital Armii Czerwonej. Jakoś chyba zimą lub wiosną ’46 zniszczony i zagracony gmach przekazano naszej szkole. W piwnicach i na korytarzach walał się złom szpitalny – łóżka i szyny, brudne bandaże i śmieci. Czy sprzątał to już nasz woźny, zawsze uśmiechnięty i nam przyjazny, Józef Zieliński, czy jego poprzednik? Jaki był ubytek w klamkach, kranach, muszlach klozetowych i kontaktach elektrycznych, które po zegarkach, były najbardziej ulubionymi souvenirami radzieckich wyzwolicieli – nie pamiętam. Szkoła ruszyła w nowym miejscu. Duch był dobry. Lata 1946–1948 to jeszcze czas względnej swobody w państwie nazywającym się wciąż Rzeczpospolitą Polską”. Zapewne za paradoks dwudziestowiecznej historii należy uznać fakt, że szkoła będąca kontynuatorem tradycji szykanowanego w różny sposób przez władze niemieckie w ciągu siedmiu lat swojego istnienia, zwłaszcza po dojściu do władzy Hitlera, Polskiego Gimnazjum, teraz zajęła budynek niemieckiego Realgymnasium noszącego przed wojną imię Horsta Wessela – berlińskiego bojówkarza, autora pieśni brunatnych kolumn.

Zapewne jej słowa: „Spoglądają na swastykę pełne nadziei miliony (…) Wkrótce załopoczą sztandary Hitlera ponad wszystkimi ulicami (…)”, nie jeden raz rozbrzmiewały w murach niemieckiego gimnazjum noszącego imię jej autora…

Był to szczególnie trudny czas dla uczniów i pierwszych nauczycieli. Dzięki ogromnemu wysiłkowi już po upływie krótkiego czasu szkoła znów wydała nowych maturzystów.

W latach powojennych maturę zdało kolejno: 26 uczniów (w r. szk. 1947/48), 46 uczniów (w r. szk. 1948/49), 64 uczniów (w r. szk. 1949/50).

Powoli zaczęła do szkoły wkraczać nowa ideologia. Tak te czasy przedstawia Kronika szkolna: „Idzie rok szkolny 1949/50 (…) Z początkiem roku szkolnego otrzymaliśmy nowe programy nauki; uwzględniają one naszą nową rzeczywistość, sprawę budownictwa socjalizmu w Polsce; dążą do ugruntowania światopoglądu materialistycznego opartego na ideologii marksistowsko-leninowskiej, mają rozbudzać umiłowanie postępu i wytworzyć postawę solidarności z walką klasy robotniczej o sprawiedliwość społeczną, o pokój, mają rozwijać patriotyzm ludowy, wyprzeć resztki ustroju kapitalistycznego, opartego na wyzysku i krzywdzie społecznej”.

I tak było przez kolejnych czterdzieści lat…

Powojenną społeczność miasta utworzyli nie tylko dotychczasowi jego mieszkańcy lecz w większym jeszcze stopniu ludność napływowa. Liczba mieszkańców po wojnie zmniejszyła się o połowę. Na skutek samej akcji przesiedleńczej Bytom musiało opuścić 25 095 osób, nie licząc zabitych pod komendanturą radziecką, a także wywiezionych do ZSRR (z samego Bytomia ok. 3 000, a z gmin leżących wokół miasta prawie 9 000 osób). Potem zjawili się ci, którzy po plebiscycie i przyznaniu miasta Niemcom zdecydowali się przenieść do Polski. To samo nieco później uczynili ci, których wojna pozbawiła stron ojczystych na Kresach Wschodnich. Do końca 1945 przybyło ich tu przeszło 29 000. Bytom stał się wkrótce jednym z największych skupisk Kresowiaków, obok Wrocławia czy Gliwic. Jesienią 1946 roku zaczęli też przybywać repatrianci z Europy Zachodniej, głównie górnicy z Francji i Belgii z przedwojennej emigracji zarobkowej – wraz z rodzinami ok. 2 000. Możliwość otrzymania pracy i mieszkania, perspektywy awansu ściągnęły z centrum kraju do roku 1948 aż 22 440 osób. W latach następnych nie ustawały te procesy migracyjne, co sprawiło, że rodzimi mieszkańcy stali się mniejszością, na dodatek często czując kompleksy związane ze swoim pochodzeniem. Potwierdzają to zresztą wspomnienia pierwszych powojennych absolwentów naszego liceum. Tadeusz Chowaniec pisze: „Do Szkoły przyszedłem na początku drugiego półrocza II klasy (1946 r.). Miałem za sobą roczne doświadczenia z nauki i przynależności do harcerstwa w solidnym gimnazjum w Dąbrowie Górniczej, gdzie się urodziłem i dotąd mieszkałem. Z jednolitego środowiska trafiłem do tygla różnorodnych osobowości z całej Polski, wśród których dominowali koledzy ze Wschodu. Śpiewny akcent, opowieści ubarwione młodzieńczą fantazją zyskiwały wdzięczność słuchaczy. (…) Była też grupka warszawiaków (…) Najmniej udzielali się koleżeńsko miejscowi; częściowo dlatego, że dojeżdżali z podbytomskich wsi, a także czuli się chyba trochę wyobcowani”.

Frapujące są też wspomnienia Norberta Wicharego (absolwenta z 1950 r.): „Wspominam kwiecień 1945 r., gdy ówczesny dyrektor Ryszard Kubis przyjmował mnie do szkoły (…). Nie było dla niego żadną przeszkodą, że byłem wcześniej uczniem gimnazjum niemieckiego, nie znałem literackiego języka polskiego, posługiwałem się tylko gwarą śląską i to dość słabo. (…) Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało patetycznie, ale każdy dzień spędzony w szkole przybliżał mi Polskę, o której wcześniej, mimo posiadania dalszej rodziny po dawnej stronie polskiej i stryja powstańca w tej rodzinie – wiedziałem mało. (…). To moim kolegom i rozmowom z nimi mam do zawdzięczenia, że gdy zdawałem egzamin wstępny na Uniwersytet, profesor spytał mnie o Lwów i ze zdziwieniem przyjął fakt, że jestem Ślązakiem. Mówił, że moje lwowskie akcenty i wymowa wprowadziły go w błąd”.

By zobrazować, jak migracja wpłynęła na strukturę uczniów w szkole, można się posłużyć danymi statystycznymi odnalezionymi w Kronice szkolnej.

tabela_historia_2

W takich warunkach praca nauczycieli była niezwykle trudna. W kronice opisującej rok szkolny 1949/1950 czytamy „Jest nas 29 nauczycieli. Uczniów mamy 862, a mianowicie 435 na stopniu podstawowym (w 9 oddziałach), 427 na stopniu licealnym (w 11 oddziałach). W klasach XI humanistycznej i XI matematyczno-fizycznej przygotowuje się 71 kandydatów do egzaminu dojrzałości. (…) Pięć lat minęło od zakończenia drugiej strasznej wojny światowej. Zrobiliśmy olbrzymie postępy w odbudowie materialnej kraju i w odbudowie moralnej człowieka. My nauczyciele stoimy na froncie pracy w pierwszych szeregach. Nasze warunki życiowe jeszcze nieraz są trudne, nasze zarobki skromne. Jesteśmy gotowi do daleko idącej ofiarności…”

Jakie były wyniki? Sięgnijmy znowu do Kroniki.
Wyniki nauczania w roku szkolnym 1949/50:

Klas było 11.
Oddziałów klasowych 20.
Uczniów zapisanych na początku roku szk. 854.
Przybyło w ciągu roku szkolnego 29.
Ubyło w ciągu roku szkolnego 32.
Stan młodzieży w dniu 23.06. 1950 851.
Klasyfikowanych 851.
Promowanych 757.
Niepromowanych 94.
Zdało egzamin dojrzałości 64.
Do szkół zawodowych skierowano 200.

Pierwszych 10 dziewcząt pojawiło się w I Szkole Ogólnokształcącej Męskiej Stopnia Podstawowego i Licealnego im. J. Smolenia w roku szkolnym 1949/50 po rozwiązaniu na rok przed maturą kl. X humanistycznej w bytomskiej żeńskiej szkole przy ul. Piekarskiej. Dołączyły do klasy męskiej i kontynuowały naukę do matury. Był to jednak wyjątek. Szkoła została przekształcona z męskiej w koedukacyjną „na stopniu licealnym” w roku szkolnym 1957/58. „Na skutek reorganizacji dawnej Szk. I TPD przy ul. Żeromskiego, do klas 8-ych, 9-ych i 10 napłynęły dziewczęta. Klasy ósme ogłosiły normalne wpisy dla dziewcząt”. Kronika szkolna tak relacjonuje wywiad z Dyrektorem Hukiem, który ukazał się 7 XII 1959 r. w piśmie „Wieczór”: „(…) Rozmówca postawił problem, jak powiązać wymagania szkoły z zainteresowaniami i zachciankami młodych. Mgr Huk wyraził na ten temat swą opinię, podkreślając konieczność wymagania od młodzieży dyscypliny w najszerszym tego słowa znaczeniu oraz kultury ogólnej wyrażającej się we właściwym stosunku jednego człowieka do drugiego. W sprawie stosunków między dziewczętami i chłopcami zdaniem Dyrektora najważniejszą cechą, dającą rękojmię właściwego rozwiązania tego problemu, jest wyrobienie u dziewcząt poczucia poszanowania godności osobistej”.

Tradycja szkoły

Poza dyr. Kubisem od 1948 r. uczył fizyki profesor Józef Gajda nauczyciel przedwojennego bytomskiego Gimnazjum. Do szkoły trafiła też garstka uczniów związanych z tą placówką, dlatego w naszej szkole odbywały się zjazdy absolwentów i nauczycieli Polskiego Gimnazjum.

Od 1 do 3 października 1960 roku szkoła przeżywała wielką uroczystość przejęcia sztandaru I Gimnazjum Polskiego w Bytomiu. Podkreślano, że tradycje tej placówki, walczącej nieugięcie o polską mowę i polskiego ducha, przejęła nasza uczelnia. Uroczystość wręczenia sztandaru i odsłonięcia tablicy pamiątkowej na gmachu Gimnazjum miało charakter wielkiej manifestacji patriotycznej i politycznej. „Po całym szeregu okolicznościowych przemówień wygłoszonych przez przedstawicieli Partii, władz szkolnych i terenowych nastąpił wymarsz pocztów sztandarowych i wszystkich uczestników uroczystości, który połączył się z kilkutysięcznym tłumem zmierzającym na manifestację, która odbyła się przed budynkiem d. Gimnazjum. Tutaj, w obecności członka Biura Politycznego KC i I sekretarza KW PZPR w Katowicach Edwarda Gierka, sekretarza KW PZPR R. Trzcionki, przewodniczącego Prez. Woj. RN R. Nieszporka, przew. Prez. Woj. RN w Opolu J. Budzińskiego oraz delegacji wychowanków i działaczy – wobec ogromnej rzeszy młodzieży, delegatów zakładów pracy i mieszkańców naszego miasta – odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej na gmachu I Gimnazjum Polskiego”. W Kronice Szkolnej pozostał też wpis Klotyldy Godzińskiej – byłej dyrektorki Polskiego Gimnazjum Żeńskiego w Raciborzu – „Ślązacy po dziś świadczą o polskości Ziemi Śląskiej. Cześć Im”. Na przekazanym wówczas sztandarze, a także na tarczy szkolnej liceum widnieje Rodło, które przypomina o chlubnych tradycjach szkoły. Rodło to znak Związku Polaków w Niemczech, wyrażający ich łączność z narodem polskim i jego kulturą.

O skomplikowanej sytuacji politycznej i historycznej, w której powstawało w 1932 roku Polskie Gimnazjum, przypomina także hymn szkoły autorstwa Zofii Laubert, napisany w latach siedemdziesiątych, do dziś towarzyszący szkolnym uroczystościom, głosi on:

W sidłach niewoli, w walce omdlały
Wygnany z własnych ojczystych stron,
Gniazdo założył raz Orzeł Biały
Wśród czarnych kruków, sępów i wron.
I tu, wśród obcych, polskie orlęta
W złą noc niewoli znalazły schron (…)

Sprawujący swój urząd w latach 1950–1966 dyrektor Stanisław Huk tak silnie zapisał się w dziejach liceum, że szkoła przez długie lata rozpoznawana była pod nieformalną nazwą „U Huka”. Tak wspomina go Antoni Podwiński, absolwent z 1952 roku: „Nad całą naszą edukacją, praktycznie przez cały czas, bezbłędnie czuwał znany powszechnie w mieście i niezapomniany Pan Dyrektor Stanisław Huk. Był to niedościgniony praktyk i znawca metod wychowawczych – jeśli nawet nie zawsze konwencjonalnych, to zawsze skutecznych. Był wzorem i cenzorem właściwego zachowania, przestrzegania surowego porządku i wszelkiej dyscypliny. Do dzisiaj w Bytomiu zamiast wizytówki wystarczy stwierdzenie, że się uczyło „U Huka”.

Równie ważną rolę w bliższej nam historii szkoły odegrał Jan Mieszko. To on w latach 1976–1992 sprawował funkcję dyrektora. Tak wspomina jego postać red. M. Hałaś: „Nazywaliśmy go „Przychylne Oko”, kiedyś bowiem w „Życiu Bytomskim” napisano, że patrzył on przychylnym okiem na zorganizowanie w jego szkole imprezy literackiej. Od tej pory zawsze mówiliśmy, że na wszystko dyrektor Mieszko patrzy przychylnym okiem”.

Pod tymi słowami mogłoby podpisać się wielu wychowanków i nauczycieli liceum, którzy doświadczyli przychylności dyrektora Mieszki. Od 1997 roku funkcję dyrektora pełni Katarzyna Łoza, absolwentka szkoły.

W okresie PRL-u mimo nacisków politycznych uczniowie i nauczyciele zawsze potrafili znaleźć przestrzeń do realizacji swoich pasji i zainteresowań. Dr L. Kobierski tworzył od podstaw LOP. Niespotykany gdzie indziej wymiar miało w szkole harcerstwo, którego symbolami były przez wiele lat szare mundury z czarną chustą obszytą żółtą lamówką. Gdy chciano je zastąpić w latach 70-tych HSPS-em z piaskowymi mundurami i czerwoną krajką, harcerze nie chcieli podporządkować się władzomi potrafili walczyć o tradycję. Powstawały w szkole grupy poetyckie „Klub Artystów Anarchistów”, „Reflektor”, młodsi poeci wydawali „Kurhan”, „Awers”. Znany poeta Marcin Hałaś, absolwent z 1986 roku, stwierdza: „Na pytanie, gdzie rozpoczął się mój poetycki, literacki życiorys zawsze będę odpowiadał: U „Smolenia”.

W latach 1980–1982 niektórzy uczniowie związali się z ówczesną opozycją. W stanie wojennym uczęszczali na „komplety historyczne”, w 1982 r. powstała tajna organizacja Ruch Młodzieży Niepodległej. Uczniowie konspirowali, roznosili ulotki, kontaktowali się z Tymczasowym Komitetem Koordynacyjnym „Solidarności”. W szkole pojawiła się milicja. Czterech uczniów aresztowano. Byli wśród nich najmłodszy internowany w stanie wojennym – Andrzej Sznajder oraz Marek Kińczyk, maturzysta zdający egzamin dojrzałości podczas przepustki z więzienia.

W naszej szkole współczesność i historia przeplatają się na każdym kroku. Wielu nauczycieli to dawni uczniowie „Smolenia” – tę prawidłowość obserwujemy od lat. Odwiedzają nas absolwenci różnych roczników, interesują się szkołą. Niektórzy systematycznie – jak maturzyści z roku 1948 czy 1950. Spotkania z rocznikami powojennymi nie tylko z okazji Zjazdów są częste i zawsze nas cieszą, niektórzy absolwenci dają się namówić na spisanie swoich wspomnień z czasów szkolnych lub spotkanie z uczniami. Dlatego ciągle możemy rozbudowywać nowe wątki naszej historii.

Pielęgnując tradycję, szkoła utrzymuje stały kontakt z, Rodziną Rodła z Zabrza, Rodłakami z Wrocławia i I LO w Kwidzynie. Liceum Ogólnokształcące w Kwidzynie to nasza szkoła siostrzana, odkąd 10. 11. 1937 r. osiemdziesięciu uczniów wraz z profesorami Gimnazjum Polskiego w Bytomiu Wincentym Kowalem i Alfonsem Ratajczakiem przeniosło się do nowo wybudowanej szkoły ma Dolnym Powiślu, której dyrektorem został Władysław Gębik – nauczyciel biologii i chemii bytomskiego gimnazjum od 1933 r.

W roku szkolnym 2010/2011 odsłonięto w auli szkolnej tablicę z „Pięcioma Prawdami Polaków”.

Podczas przygotowań do Zjazdu z okazji 80-lecia liceum doszło do wyjątkowej sytuacji. Do szkoły przyjechał Paweł Mehl, syn Piotra Mehla, ucznia prywatnego Polskiego Gimnazjum od 1932 r., jednego z sześciu pierwszych maturzystów z 1935 r.

Z prawdziwym wzruszeniem oglądamy przywiezione przez niego dokumenty szkolne: legitymację, świadectwo maturalne z 1935 r., egzemplarze Czasopisma Młodzieży Polskiego Gimnazjum w Bytomiu „Idziemy”, których kopie stają się cennymi eksponatami szkolnej Izby Pamięci. Od roku 1991 odbywają się w szkole Noworoczne Bale Absolwentów i Sympatyków I LO.

Działa także Stowarzyszenie Absolwentów i Sympatyków I LO „Smoleniacy”. Historię i tradycję I LO tworzą nauczyciele oraz jej uczniowie codzienną rzetelną pracą.

W naszej szkole ciągle stajemy przed wyzwaniem pielęgnowania tradycji i jednoczesnego otwarcia na współczesny świat.

Wśród „Smoleniaków” są prezydenci miasta, rektorzy wyższych uczelni, pracownicy akademiccy, dyrektorzy szkół i szpitali, nauczyciele, lekarze, dziennikarze, poeci, architekci, artyści, przedstawiciele różnych zawodów. To, co nas jednak najbardziej cieszy, to fakt, że wracają do szkoły jako praktykanci, nauczyciele, specjaliści prowadzący wykłady, absolwenci prowadzący imprezy, czy spotykający się w murach szkoły przyjaciele ze szkolnej ławy, często rodzice dzisiejszych uczniów nie tylko podczas uroczystych zjazdów.

XXI wiek

Rok 1989, przemiany… wiązaliśmy z nimi ogromne nadzieje, że rządzącym będzie zależeć na kształceniu polskiej inteligencji na wysokim poziomie naukowym. Niestety… Najpierw nie wystarczyło pieniędzy na oświatę i kulturę, po dwudziestu latach takiej polityki widzimy już jej efekty, później zaczęto reformować oświatę, systematycznie obniżając poziom nauczania po każdej nowej reformie i tak jest do dzisiaj. Znów nauczyciele w poczuciu odpowiedzialności za ucznia starają się wypełniać swoje obowiązki, przekazując wiedzę szerzej (jeżeli to możliwe) niż wskazują wymogi minimum programowego. Dzięki temu nadal pracujemy, jak w swoich wspomnieniach pisała prof. R. Respondek, „w przyzwoitej szkole o wysokim poziomie nauczania”.

Współczesne zadania wychowawcze określa realizowany w I LO im. Jana Smolenia Program Wychowawczy, który zakłada, między innymi, że absolwenci szkoły będą rozpoznawani w środowisku lokalnym jako „Smoleniacy”, będą tworzyć elity polskiej inteligencji, że będą ludźmi otwartymi na odmienność poglądów, religii, tolerancyjnymi i odnoszącymi się z szacunkiem wobec mniejszości narodowych, innych narodów.

W ramach wychowania obywatelskiego i patriotycznego uczniowie mają zapoznać się z symbolami narodowymi, państwowymi, ale także szkolnymi. Program przewiduje zaznajomienie się z historią szkoły, podtrzymywanie tradycji szkolnych. „Smoleniak to wartościowy człowiek, kochające dziecko, wzorowy uczeń, bezinteresowny społecznik, Polak-patriota” głosi Ideał Smoleniaka sformułowany przed laty.

Dziś, w XXI wieku, żadna z cech wymienionych w tej formule nie traci wartości, ale może warto byłoby dodać do nich jeszcze odpowiedzialność za swoją małą ojczyznę, a więc działanie na rzecz środowiska lokalnego, pielęgnowanie tożsamości regionalnej, otwarcie na świat i odpowiedzialność za wspólne europejskie dziedzictwo. Liceum stara się
w różnorodny sposób i te zadania wypełniać. Bo przecież tylko ten, kto zna swoje korzenie, może rozwinąć skrzydła.

 

Danuta Piekarska-Foit