Wspomnienia harcerskie

Prof.dr hab. med. Tadeusz Otto
Uczeń I LO w Bytomiu
Maturzysta 1948 r.

Wspomnienia harcerskie z lat 40.

Początki skautingu w Polsce sięgają roku 1911, kiedy Andrzej Małkowski zorganizował we Lwowie pierwszy kurs skautowy. Ruch nazwany później harcerstwem rozwijał się bardzo dynamicznie, szybko powstawały liczne drużyny w całym kraju. Wynikało to z dwóch przyczyn. Po pierwsze, powstające państwo polskie potrzebowało dobrych wzorców wychowawczych dla młodzieży. Potrzeby te były w pewien sposób zaspakajane przez „Sokoła”,organizację bardzo pożyteczną i popularną, ale nie pokrywającą w całości programu wychowawczego dla młodzieży. Harcerstwo miało wzorce i metodykę szkolenia sprawdzone już w innych krajach. Po drugie, programy proponowane przez Związek Harcerstwa Polskiego były przyjęte przez młodzież z wielkim entuzjazmem. Młodzież chętnie identyfikowała się z ideałami skautingu,powstał sprawny system centralnego i terenowego kierownictwa ruchu. Instruktorzy związku potrafili stawiać bardzo wysokie wymagania moralne i obyczajowe, przede wszystkim sobie samym, a w drugiej kolejności wychowankom – harcerzom.

Ruch harcerski występował również na zachodnich ziemiach polskich, ówcześnie pod zaborem pruskim. Pierwsze polskie drużyny harcerskie w Niemczech na terenie Wielkopolski i Pomorza powstały w 1912 r., w Berlinie, Westfalii i na Górnym Śląsku w 1913 r. W Bytomiu II Męska Drużyna Harcerska im. Księdza Norberta Bończyka została stworzona w 1925 r. Pierwsza organizacja grupująca wszystkie drużyny harcerskie w Niemczech została założona w 1925 r., przyjęła nazwę Harcerzy Polskich w Niemczech. W 1926 r. na zjeździe w Bytomiu zdecydowano o utworzeniu jednolitego Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech (ZHPwN). W 1933 r. oficjalnie uznano lilijkę harcerską ze znakiem Rodła jako godło harcerstwa polskiego na tych terenach.

W Bytomiu i na całym Górnym Śląsku dodatkowym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi harcerstwa były świeże wspomnienia walki o polskość tych ziem, zwłaszcza w okresie plebiscytu oraz powstań śląskich. W harcerstwie wartości patriotyczne były szczególnie podkreślane i pielęgnowane. Podnosiło to wiarygodność harcerstwa w oczach Ślązaków. Z drugiej strony, te same wartości patriotyczne zwiększały szacunek harcerzy dla uczestników walki o polskość Śląska.

W okresie międzywojennym Śląsk posiadał własnych doskonałych instruktorów harcerskich, zarówno rdzennych Ślązaków, jak i przybyszów. Należy tu wymienić harcmistrza Józefa Kwietniewskiego, naczelnika harcerstwa polskiego w Niemczech w latach 1927-35 i harcmistrza Józefa Kachla,który w 1935 r. przejął od hm Kwietniewskiego funkcje naczelnika, hm Stanisława Wippla w Mikołowie, phm Pradelę w Bytomiu, hm Józefa Skrzeka i hm Hermana Wróbla w Świętochłowicach.

Doskonałych instruktorów – Ślązaków było dużo więcej. Nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić. Podaję głównie nazwiska instruktorów, których znałem osobiście. Chciałbym tutaj dodać zagłębiaka phm Wincentego Bernasika „Witezia”, drużynowego z Dąbrowy Górniczej, poetę i literata, redaktora dodatku harcerskiego „Czuwaj” do „Dziennika Zachodniego”. Przyjaźniliśmy się z nim i jego rodziną, otrzymywaliśmy od niego konspiracyjną prasę. Po aresztowaniu phm Reronia, „Witeziowi” proponowano ewakuację za granicę. Odmówił nie chcąc opuścić swojej placówki (działał również w organizacji „Orzeł Biały”). Aresztowany w 1941 r. trafił do obozu w Oświęcimiu, gdzie zginął w lipcu 1941 r.

Wśród przyjezdnych niewątpliwie wybitnym instruktorem był harcmistrz Aleksander Kamiński, organizator szkoleń harcerskich w Górkach Wielkich oraz twórca krajowego ruchu zuchowego, szczególnie na Śląsku, w tym w Mikołowie, gdzie próbował w szkołach zsynchronizować drużyny zuchów z klasami szkolnymi. Był również autorem książek patriotycznych, w tym m.in. „Kamieni na szaniec”.

Przyjezdnym z centralnej Polski był również phm Zdzisław Rudowski, świetny organizator i wychowawca młodzieży. Doskonale prowadził hufiec bytomski, później zaś zorganizował i prowadził krąg starszoharcerski „Liść Dębu”.

Harcmistrz Józef Kwietniewski, pracownik konsulatu generalnego RP w Berlinie oraz naczelnik harcerstwa polskiego w Niemczech, został przeniesiony 1 września 1934 r. przez Związek Polaków w Niemczech do Bytomia. Został tu zatrudniony jako sekretarz naszego gimnazjum pełniąc jednocześnie funkcję komendanta hufca bytomskiego. W czasie wojny był więźniem obozów koncentracyjnych w Buchenwaldzie i Ravensbrück; po wojnie i pięcioletnim pobycie w obozie ponownie podjął pracę sekretarza w naszym liceum. Był również wiceprezydentem miasta i aktywnym instruktorem harcerskim, w tym członkiem komendy hufca ZHP w Bytomiu.

W czasie okupacji niemieckiej harcerze na terenie Górnego Śląska, jak i na terenach wówczas niemieckich, a graniczących z Polską, zapłacili wysoką cenę za przynależność do organizacji. Wielu działaczy harcerskich było aresztowanych w pierwszych dniach wojny, zanim można by mówić o działalności konspiracyjnej. Oczywiście harcerze włączyli się czynnie w obronę Śląska we wrześniu 1939 r. Większość z nich była w służbach pomocniczych: w łączności (z pocztą polową włącznie), w punktach medycznych i obronie przeciwlotniczej. Były również grupy, które brały udział w działaniach obronnych prowadzonych przez byłych powstańców śląskich. Na szczególne podkreślenie zasługuje udział harcerzy w walkach z dywersantami i potem w obronie Parku Kościuszki w Katowicach, z legendarną wieżą spadochronową na czele. Niektórzy starsi harcerze dołączali do ostatnich oddziałów wojskowych walcząc i wycofując się wraz z nimi aż na wschód Polski.

W czasie wojny i okupacji niemieckiej zginęło wielu harcerzy, w tym również uczniów naszego gimnazjum. Część z nich zidentyfikowano przed pochowaniem w masowych grobach. Wielu było poddawanych egzekucjom przez powieszenie w obecności ludności miejscowej zgromadzonej pod przymusem. Kilkunastu zginęło na gilotynie w Katowicach, Wrocławiu i Berlinie. Byli między nimi: kierownik śląskiej tajnej chorągwi ZHP harcmistrz Jan Pukowiec i podharcmistrz Piotr Reroń z sąsiedniego Zagłębia. Publiczne egzekucje przez powieszenie miały miejsce w Bańgowie, Michałkowicach, Siemianowicach, Bytkowie i innych miejscowościach.

W publikacji „Szare Szeregi.Harcerze 1939-45” wydanej w 1988 r. przez Jerzego Jabrzemskiego podsumowano liczbę poległych i pomordowanych w latach wojny harcerzy z całej Polski na 4404, w tej liczbie 482 z chorągwi śląskiej i 127 z chorągwi zagłębiowskiej. Liczba ta jest niekompletna. Materiały i dane zbierano we wczesnym okresie powojennym, kiedy jeszcze nie było wszystkich zeznań świadków i akt ekshumacji. Trzeba tu dodać,że sytuacja na Śląsku, w Zagłębiu Dąbrowskim i w Wielkopolsce była szczególna, ponieważ te regiony były wcielone do Rzeszy. Na Śląsku, gdzie przymusowo przydzielano tzw. grupy narodowościowe, nawet w IV grupie (która nie wyrażała przekonań niemieckich) obowiązywała przymusowa służba w Wehrmachcie. Wielu harcerzy odmawiało służby w tej formacji, chociaż groził im za to sąd polowy i zwykle wyrok śmierci. Liczba harcerzy – Ślązaków, którzy zginęli w ten sposób, jest trudna do ustalenia. Dane ulegają zmianom.

W 1945 r. harcerstwo na Górnym Śląsku odradzało się bardzo szybko; spośród instruktorów znanych mi osobiście, a czynnych w harcerstwie przed wojną i w konspiracji, do pracy harcerskiej przystąpili hm Józef Kwietniewski i phm Pradela. W szeregach harcerskich znalazło się oprócz Ślązaków wielu przesiedleńców ze Lwowa i z kresów, co oddawało ówczesny skład procentowy ludności Bytomia. Doskonali instruktorzy reprezentujący najlepsze cechy wychowawców podjęli pracę bardzo szybko i intensywnie.

harcerskie_wspomnienia_foto_1

Fot. 1: Spotkanie w Bytomiu byłych drużynowych i niektórych funkcyjnych /rok 1985/: hm Zdzisław Rudowski b. hufcowy, organizator i komendant Kręgu Starszoharcerskiego „Liść Dębu”, organizator spotkania, stoi w środku rzędu w mundurze, bez czapki. Stoją również – Bogusław Helski, drużynowy, harcerz ze Lwowa /pod literą „O”/; obok hm Rudowskiego – Zdzisław Wróblewski, drużynowy 12 BDH, harcerz z kresów wschodnich. Dalej – Krzysztof Wilczek członek komendy hufca, warszawiak; druh Irzykowski; Jola Helska żona Bogusława /przyboczna ?/; jeden z drużynowych; drużynowy 9 BDH Pieniakiewicz; Tadeusz Osiecki, przyboczny 14 WDH; phm Bogusław Foder, zagłębiak, kierownik drużyn zuchów w Bytomiu; drużynowy Mścichowski /nadal w ZHP/.
Stoi obok siedzących /w cywilnym ubraniu/ hm Józef Kachel, były Naczelnik Harcerstwa Polskiego w Niemczech.
Klęczą: przyboczna i drużynowa drużyny żenskiej, popularna „Ciotka”, obok Barbara Nowicka, zastępowa.
Z przeciwnej strony klęczą: Tadeusz Otto, drużynowy 14 WDH, Artur Wentkowski, zastępowy i phm Pradela, harcerz zasłużony w okresie plebiscytu.

Na terenie Bytomia działało wiele drużyn harcerskich, w tym specjalistyczne: drużyna pożarnicza, wodna, szybowcowa. Również w naszej szkole w latach 40-tych działały trzy drużyny harcerskie. Załączam wspomnienia dwóch drużynowych, założycieli drużyn z tego okresu. O trzeciej drużynie niestety wiadomo tyle tylko, że jej drużynowym był druh Smoliński.


lek. med. Piotr Wochnik
Drużynowy III Drużyny Harcerskiej
przy Gimnazjum im. Jana Smolenia

Urodziłem się dnia 19 października 1928 roku na Podlasiu, w Łukowie. W latach 1945-47/48 byłem uczniem Gimnazjum im. Jana Smolenia. Moim wychowawcą był nieodżałowanej pamięci i dobroci Pan Profesor Mieczysław Gertsmann. Dyrektorem szkoły w tym czasie był profesor Ryszard Kubis.

Jestem wnukiem Błażeja Wochnika pochodzącego z Zagwiździa (Friedrichstahl) ze Śląska Opolskiego. Dziadek mój w czasach swojej młodości pracował jako giser (odlewnik) w owym Zagwiździu pod Opolem. W wieku 18 lat zmuszony był uciekać z rodowej miejscowości w następstwie udziału w protestach przeciwko niemczeniu tamtejszej młodzieży polskiej przez napływowych Niemców-ewangelików, w tym katechetów szkolnych. Swoje przekonania patriotyczne dziadek przekazał dzieciom (miał ich dwanaścioro), a one jego wnukom. Stąd też pomysł mojego ojca, aby wrócić na ziemię dziadka na Śląsk, który tak bardzo kochał i odnowić kontakt z żyjącą tam rodziną.

Obecnie kończę już 83 rok życia i zbliżam się do kresu mojej życiowej drogi, stąd pomysł, aby odświeżyć stare wspomnienia. Przed dwoma laty przyjechałem do Bytomia (obecnie mieszkam w Warszawie, w której żył i pracował mój dziadek). Upływający czas wiele zmienił. Dom, w którym mieszkałem w Bytomiu przed około połową wieku, został zrujnowany w wyniku szkód górniczych (ul. Oświęcimska nr 2). W Gimnazjum, a obecnie Liceum im. Jana Smolenia, nie spotkałem kontynuatorów mojej działalności w organizacji harcerskiej. W sekretariacie szkoły zapytałem, co stało się ze sztandarem „mojej” drużyny (III im. Adama Mickiewicza). Przemiłe panie pokazały mi sztandar, który ze wzruszeniem ucałowałem. Jednak żadna a pań nie wiedziała, dlaczego i skąd sztandar znalazł się w sekretariacie. Uznałem, że panie są zbyt młode, aby znać pochodzenie sztandaru uszytego przed przeszło pięćdziesięciu laty. W sekretariacie kupiłem też monografię wydaną z okazji siedemdziesięciolecia Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Smolenia, którą z wypiekami na twarzy przeczytałem wielokrotnie. Żałowałem bardzo, że z powodu zdarzeń losowych, mających również związek z tą Uczelnią, nie miałem przyjemności i zaszczytu znaleźć się na liście maturzystów w gronie moich dawnych kolegów.

Przeglądając, jak wspomniałem wielokrotnie, listę maturzystów z bliskich mi roczników, nie znalazłem jednak kolegi i druha Ireneusza Żurka, który walnie przyczynił się do uszycia sztandaru angażując w to, niełatwe wówczas przedsięwzięcie, swoją mamę i inne nieznane mi z nazwiska osoby. Nikt w swoich wspomnieniach z tego okresu nie napisał o tak ważnym wydarzeniu, jakim było powstanie obecnie tak pieczołowicie przechowywanego sztandaru. Powstawał on w czasach szykan i nacisków ideologiczno-politycznych, również wobec ZHP, które doprowadziły do rozbicia tej organizacji i zmiany jej oblicza ideowego po 1948 roku. Stąd też brak korony na głowie orła i fundamentalnych dla naszych wartości słów „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Twórcy sztandaru bardzo boleśnie odczuwali to zniewolenie ich intencji przez komunistycznych ” tępaków”, a samo szycie sztandaru, bez kontroli i inicjatywy płynącej od tzw. władzy ludowej, było już nie lada wyczynem. Być może, ta samowola, między innymi przyczyniła się do penetracji naszego środowiska przez UB. Ale to już inny temat.

harcerskie_wspomnienia_foto_2

Fot. 2: Rewers sztandaru 3 BDH im. Adama Mickiewicza. Orzeł został ukoronowany dopiero w ostatnich latach.

Jak wspomniałem poprzednio, naszym marzeniem było uhonorowanie orła na naszym sztandarze koroną. Dzięki przychylności i zrozumieniu naszych ówczesnych problemów przez obecną dyrektor szkoły, panią mgr Katarzynę Łozę, szkoła wykonała za nas tę pracę i obecnie orzeł, tak, jak powinien, nosi koronę!

Sztandar we współczesnej formie został przedstawiony przez poczet honorowy w dniu 7 kwietnia 2011 r. w czasie uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej 5 prawd Polaków spod znaku Rodła.

Cieszyły mnie w monografii szkoły znajome nazwiska „moich” druhów stanowiących w owych czasach w owych czasach trzon drużyny, którą „prowadziłem” od 1945 r. pod komendą J. Kwietniewskiego, formalnie jako jego przyboczny. Od dnia 20 września 1946 r., po odbyciu obozu w Białym Ługu pod Kędzierzynem, przyznano mi „próbę drużynowego” (vide rozkaz Komendy Chorągwi L.1/46 z dn. 20 IX 1946r.). Tak daleko wstecz sięgają jedynie wspomnienia kolegi Stefana Kasperka, ale też mogą być one niekompletne. Uznałem zatem, że powinienem uzupełnić tę historyczną już obecnie wiedzę o uczniach będących jednocześnie harcerzami w naszej szkole. Właśnie oni zostawili trwały ślad w postaci sztandaru.

Trzecia Drużyna Harcerska im. Adama Mickiewicza powstała w 1945 r. z inicjatywy i pod nadzorem późniejszego wiceprezydenta miasta Bytomia, druha Józefa Kwietniewskiego, który podjął pracę w sekretariacie szkoły po krótkiej (ok. 3 miesięcznej) pracy na tym stanowisku kobiety o nieznanym mi nazwisku. Druh Kwietniewski był naczelnikiem ZHP w Niemczech w okresie międzywojennym i miał stopień harcmistrza. W czasie wojny był więźniem obozów koncentracyjnych w Buchenwaldzie, potem w Ravensbrück. Z jego polecenia jako przyboczny rozpocząłem werbunek kolegów do drużyny i organizowanie jej w zastępy. Później już jako drużynowy ” po próbie „prowadziłem drużynę do roku 1947/48. W owym czasie niewielu szczęśliwców było „funkcyjnymi”, gdyż kadra po działaniach wojennych zaczynała się oficjalnie odradzać. W moim przypadku w roku 1945 w Siedlcach, gdzie mieszkałem w czasie okupacji, druh podharcmistrz Stanisław Szostek zorganizował kurs zastępowych. Kurs ten ukończyłem i złożyłem na jego ręce przyrzeczenie w dniu 25 marca 1945 r., stąd mój „awans” na przybocznego druha Kwietniewskiego. Opiekunem drużyny z ramienia dyrekcji był prof. Alojzy Michalczyk. Jego wstawiennictwu zawdzięczamy przydzielenie nam pomieszczenia w piwnicy szkoły na harcówkę.

Drużyna składała się z czterech zastępów (ok. 40 osób). Przybocznym był druh Sędzisław Lebek (ćwik). Zastępowymi byli druhowie Tadeusz Chowaniec, Klaudiusz Olejnik, Zbigniew Mielnik, Stanisław Klimas. Skarbnikiem i kronikarzem był druh Ireneusz Żurek (wywiadowca), finansowy „mózg” drużyny. Moim zdaniem jest on wielce zasłużony dla drużyny i szkoły, gdyż jemu i jego mamie zawdzięczamy rzecz najważniejszą – uszycie sztandaru, który powstał z mojej inicjatywy podchwyconej przez radę drużyny. Druh Ireneusz Żurek czuwał również nad systematycznymi spłatami za wykonanie sztandaru z dochodów płynących z urządzanych przez nas zabaw tanecznych, zbiórek złomu i makulatury, jak również z prowadzonego przez nas sklepiku komisowego. Sklepik był usytuowany w holu naprzeciwko obecnego wejścia do sekretariatu. Można było kupić w nim bułki, materiały piśmienne itp. otrzymywane w komis od rodziców harcerzy. Z największą przykrością stwierdziłem brak nazwiska tego wspaniałego kolegi i druha na liście maturzystów, absolwentów szkoły.

Zaczątek biblioteki drużyny formował mój brat Wiesław,który zbierał i inwentaryzował książki – dary od członków drużyny. Wierny swoim upodobaniom do książek zmarł jako kustosz Uniwersytetu Warszawskiego w roku 1998 w wieku 67 lat. Około 4 tysięcy tomów jego osobistych zbiorów zostało ofiarowanych Mazowieckiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Pedagogicznej w Łowiczu.

Należy wspomnieć również serdecznie kolegę Rzeźniczaka (nie pamiętam imienia) wywodzącego się z miejscowej ludności, który wprawdzie nie był członkiem drużyny (nie wyraził zgody na moją propozycję), ale wielce przysłużył się drużynie wypełniając pracowicie kolorowymi obrazami z życia obozowego harcerzy dwie ściany naszej, jedynej zresztą w szkole, świetlicy-harcówki. Jego nazwiska również nie znalazłem na listach maturzystów – Smoleniaków.

Chciałbym się również pochwalić, że z racji pochodzenia byłem w tym czasie bardzo przejęty ideą integrowania środowisk młodzieży napływowej z miejscową. Aby tę ideę wspierać w naszej klasie, zorganizowałem samorzutnie rodzaj gazetki ściennej, gdzie umieszczałem płomienne artykuły popularyzujące tę myśl. Samotna działalność na tym polu obumarła z czasem.

A oto skład osobowy drużyny oparty na rozkazie Komendy Hufca L.1/46 z dn. 1 lipca 1946 r. potwierdzający złożenie przyrzeczenia harcerskiego na ręce druha harcmistrza Józefa Kwietniewskiego w dn. 27 czerwca 1946 r.:

APATHY Jan
BUBA Zdzisław
BRZOZA Zbigniew
CHMURKOWSKI Ryszard
CZERWIŃSKI Wacław
DOMARADZKI Jan
GARCARZ Aleksander
HASZCZYC Zygmunt
JAROWIECKI Jerzy
JEDRZEJEWSKI Wiesław
JOPEK Jerzy
KŁUSEK Lesław
KOGUT Zdzisław
KUSNIERZ Tadeusz
LESZCZYŃSKI (?)
MAJKA Kazimierz
MICHOŃ Tadeusz
MIKULIK Bolesław
MULARCZYK Kazimierz
PROSNIEWSKI Wojciech
RADUCHOWSKI Jan
SENEJKO Władysław
SOBOLEWSKI Artur
SZEREMETA Mieczysław
SZPAK Jerzy
TARNOWSKI Zbigniew
TOMCZYŃSKI Marian
WACHOWICZ Adam
WIŃCZEWSKI Zbigniew
WIŚNIOWSKI Czesław
WOCHNIK Piotr
WOCHNIK Wiesław
ŻUREK Ireneusz

Jest to niepełny skład drużyny, gdyż pamiętam jeszcze nazwiska:
CHOWANIEC Tadeusz (późniejszy drużynowy po roku 1947/48)
KLIMAS Stanisław
KRAUS Jerzy
LANGNER Ryszard
LEBEK Sędzisław (przyboczny)
MAJ Tadeusz
MIELNIK Zbigniew
OLEJNIK Klaudiusz
SZCZEPANIK Eugeniusz
i innych, których (niech mi wybaczą!) doliczyć się można ze zdjęcia grupowego drużyny.

harcerskie_wspomnienia_foto_3

Fot. 3: 3 BDH w komplecie. Poniżej sztandaru stoi z założonymi rękami drużynowy Piotr Wochnik, potomek Polaków z Opolszczyzny zasłużonych dla sprawy polskiej.

Był to zespół (szczególnie kadry funkcyjnych, skarbnik,skarbnik przyboczny i zastępowi) bardzo skuteczny w działaniu. Wystarczyło rzucić myśl, rozdzielić zadania, a reszta „robiła się” sama. Organizowaliśmy zabawy taneczne, z których finansowane było szycie sztandaru, a także przedstawienie jasełkowe z wplecionymi elementami harcerskimi. Był to rodzaj inscenizacji, w której „aniołkiem” była druhna przyboczna Danuta Łagan z 5 DH z gimnazjum przy ul. Piekarskiej, jeśli dobrze pamiętam. W załączeniu przekazuję zdjęcie drużynowej tej drużyny w towarzystwie wspomnianej Danuty Łagan i innych, nieznanych mi z nazwiska harcerek. Z naszego też pomysłu powstała zwana z niemiecka przez miejscową ludność „Supp-Polizei” utrzymująca porządek w kolejce po posiłek do kuchni (dla siebie, a niekiedy po kryjomu, dla bliskich wówczas bez środków utrzymania). Oprócz obozów w Zwierzyńcu i Głuchołazach organizowaliśmy wycieczki, w tym również narciarskie, niekiedy z udziałem druha Kwietniewskiego, do zwanego z niemiecka Stadtwaldu lub Dąbrowy. Przed wszystkimi wyprawami w dni świąteczne zwartymi szeregami braliśmy udział we mszy świętej na placu Klasztornym.

harcerskie_wspomnienia_foto_4

Fot. 4: Drużynowa drużyny żeńskiej wraz z harcerkami. Pierwsza z prawej stoi przyboczna Danuta Łagan.

harcerskie_wspomnienia_foto_5

Fot. 5: Defilada w Bytomiu, prowadzi phm Marian Rozen, z-ca hufcowego. XIV WDH wystawiała zwyczajowo poczet sztandarowy hufca, który prowadzi drużynowy T. Otto. Sztandar hufca niesie druh Tadeusz Osiecki, przyboczny.

Być może w mojej relacji istnieją jakieś niezamierzone przekłamania czy nieścisłości. Proszę zatem wszystkich, których by to dotyczyło, o wybaczenie. Nieubłagany upływ czasu (ponad pół wieku!) zatarł, być może, pewne fakty.


Tadeusz Otto H.O.
Drużynowy XIV WDH
przy Gimnazjum im. Jana Smolenia
Kapitan jachtowy (PZŻ)

XIV Wodna Drużyna Harcerska im. Obrońców Westerplatte w Bytomiu

Drużyna została powołana w 1946 r. przy Polskim Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Smolenia w Bytomiu. Celem powołania drużyny było szeroko pojęte uprawianie sportów wodnych, szczególnie żeglarstwa. Trzeba tu od razu dodać, że chęci działania nie opierały się o jakieś konkretne doświadczenie żeglarskie założycieli, ale o ogromny zapał i zamiłowanie do mało znanego sportu wyrosłe z lektury książek o wyprawach morskich. W drużynie znalazło się wielu późniejszych doskonałych żeglarzy. Należy tu wymienić przede wszystkim Krzysztofa Paula, późniejszego mistrza Polski w klasie Finn, Donata Milczarka, późniejszego mistrza Śląska w klasie Olimpijka oraz Czesława Zająca („Haziaja”), w późniejszych latach wspaniałego żeglarza w klasie Finn, odnoszącego ogromne sukcesy na skalę krajową i międzynarodową, asystenta na Politechnice Warszawskiej. Członkami drużyny byli w większości gimnazjaliści i licealiści: przyboczny Tadeusz Osiecki (po ukończeniu Politechniki Gliwickiej- inżynier), Janusz Wejchert (reżyser filmowy), przyboczny Jerzy Kalczyński, zastępowy Jerzy Szybka vel Tomasz Szyborski (później technik-radiolog), druh Michalski oraz zastępowy i skarbnik drużyny Artur Wentkowski („Tulek”), potem doktor medycyny, znany w Bytomiu lekarz.

Drużyna była prowadzona w oparciu o przedwojenne wzorce, zarówno harcerskie, jak i żeglarstwa przedwojennego znane z doskonałych podręczników do szkolenia harcerskich drużyn żeglarskich.

Jeśli chodzi o mnie, z harcerstwem zetknąłem się w latach przedwojennych. Byłem dwa lata w drużynie zuchów w Mikołowie; przyrzeczenie składałem w 1938 r. w 3 Drużynie im. Karola Miarki w Mikołowie na ręce hm. Stanisława Wippla, hufcowego. W okresie okupacji hm Wippel kierował akcją przemytu polskich książek na Śląsk. Książki trafiały do rąk harcerzy i do użytku w nauczaniu na tajnych kompletach. W podobny sposób trafiały na Śląsk tajne instrukcje naczelnictwa ZHP.

W 1939 r. moja rodzina uciekła przed Niemcami do dziadków do Zagłębia, które jednak zostało włączone do III Rzeszy. Po ukończeniu 14 lat byłem zmuszony przez okupanta do pracy fizycznej, jednocześnie uczyłem się na tajnych kompletach. Po wojnie uzyskałem stopnie młodzika i wywiadowcy w Będzinie (1945 r.). Przez tamtejszą drużynę, której byłem przybocznym, zostałem wysłany na pierwszy powojenny kurs drużynowych prowadzony przez phm Leona Ziółka w Łękawie Harcerskiej, znanym przedwojennym ośrodku instruktorskim Chorągwi Zagłębiowskiej ZHP.

Również w Zagłębiu po raz pierwszy żeglowałem po jeziorze Pogoria na tzw. jolce, żaglówce o powierzchni żagla 12 m. kwadratowych będącej własnością 100 Drużyny Harcerskiej w Będzinie i zapałałem miłością do tego sportu.

Sprzęt wodny naszej „Czternastki” był początkowo mało imponujący, ale jego wykorzystanie było pełne. Posiadaliśmy składany kajak z żaglem WINETOU wniesiony przez druha Artura Wentkowskiego oraz jeden kajak jednoosobowy zbudowany amatorsko przeze mnie i mojego ojca (Tadeusza Otto seniora). Później, w jakimś terenowym tartaku, został zbudowany dla mnie morski kajak żaglowy P-6 konstrukcji Plucińskiego. Na początku pływaliśmy po jeziorku w Dąbrowie pod Bytomiem, co zostało udokumentowane w kronice drużyny pięknymi akwarelami pędzla Pana Wentkowskiego seniora. Później pływaliśmy po zalewie w Świerklańcu.

Kilkuosobowa reprezentacja drużyny brała udział w kwietniu 1946 r. w uroczystościach Dni Szczecina w zlocie młodzieży pod hasłem „Trzymamy straż nad Odrą!”; podczas tego zjazdu mogliśmy po raz pierwszy przekonać się, że harcerstwo w kształcie przedwojennym nie jest już mile widziane przez władze.

harcerskie_wspomnienia_foto_6

Fot. 6: Na spływie w drodze do Warszawy. Manewry w „Trójkącie Trzech Cesarzy”. Płynie kajak żaglowy P-6.

Odbyliśmy trzy imponujące spływy. Pierwszy, w jakim brały udział wszystkie trzy jednostki, wiódł ze Świerklańca do Warszawy (1947 r.). Uczestniczyli w nim m.in. druh Janusz Brudniak (późniejszy lekarz, dr medycyny, laryngolog), Jerzy Szybka i druh Michalski. Drugi spływ, kanałem Gliwickim i Odrą do Wrocławia na Wystawę Ziem Odzyskanych, odbyłem wraz z Józkiem Wrzyszczem, Polakiem z Bytomia (1948 r.).

W 1949 r. XIV WDH była reprezentowana na organizowanych przez ZHP Żeglarskim Zlocie Gwiaździstym wszystkich chorągwi na jeziorze Gopło. Drużynę reprezentowali płynący od naszej bazy w Świerklańcu rzeką Brynicą do „Trójkąta Trzech Cesarzy”, następnie Przemszą i Wisłą – Tadeusz Otto, Krzysztof Paul i druh Radela. Płynęliśmy kajakiem żaglowym P-6 konstrukcji Plucińskiego. Z Włocławka płynęliśmy w górę rzeki Zgłowiączki szukając kanału Bachorze łączącego, według naszych map, Zgłowiączkę z jeziorem Gopło. Nie znaleźliśmy tego kanału a miejscowi rolnicy poinformowali nas, że w czasie wojny Niemcy zasypali ten kanał… Wróciliśmy więc do Włocławka, skąd dostaliśmy się koleją do Kruszwicy i tam wodowaliśmy ponownie już na Gople docierając na miejsce zlotu pod żaglami.

harcerskie_wspomnienia_foto_7

Fot. 7: Po dotarciu nad jezioro Gopło. Nasza jednostka „Przygoda” i załoga. Od prawej – Krzysztof Paul, Tadeusz Otto i druh Pradela.

Nasza nieudana próba przebycia rzeki Zgłowiączki i kanału Bachorze pozwoliła nam na naniesienie z dumą poprawek na mapach topograficznych, jakie wszyscy uczestnicy zlotu otrzymali od naczelnictwa ZHP z zaleceniem nanoszenia poprawek, co miało być wkładem ZHP do prac Urzędu Topograficznego.

W czasie zlotu odbyły się regaty kajakowe, w których wypadliśmy słabo, głównie dlatego, że konkurenci byli od nas fizycznie dużo silniejsi. Znacznie lepiej wypadliśmy w regatach żeglarskich z przesiadkami na sprzęcie dostarczonym przez organizatorów. Tadeusz Otto i Krzysztof Paul zajęli czwarte miejsce.

Odbył się również wyścig pływacki przez Gopło. Pamiętam z niego tylko tyle, że dopłynąłem z trudem okropnie zmarznięty i koledzy musieli mnie rozgrzewać przykrywając wszystkimi kocami możliwymi do zdobycia i pojąc gorącymi płynami.

Nasza drużyna zorganizowała również szkoleniowy obóz stacjonarny nad jeziorem Turawa. Oboźnym był nieżyjący już phm Bogusław Foder, zagłębiak, kierownik drużyn zuchowych w Bytomiu. W czasie obozu, z braku innego sprzętu, żeglowaliśmy na kajakach żaglowych i wiosłowaliśmy na dość dużej i ciężkiej łodzi rybackiej.

Jednym z uczestników obozu był Eugeniusz Seniuta, lwowiak, późniejszy więzień polityczny. Po odsiedzeniu 10 lat z czternastoletniego wyroku był asystentem na wydziale anglistyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Potem znalazł się za granicą, gdzie był czołowym pracownikiem biura „Solidarności” w Brukseli.

Dwukrotnie uczestniczyliśmy w kursach żeglarskich (1946,48 r.) organizowanych przez znany przed wojną Hufiec Wilków Morskich nad jeziorem Kiekrz pod Poznaniem, prowadzonych przez druha harcmistrza Witczaka, jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Efektem tych obozów były zdobywane stopnie żeglarzy i sterników. Ja uzyskałem stopień jachtowego sternika żeglugi śródlądowej. W 1948 r. byłem już instruktorem na kolejnym kursie. Szkolenia w Kiekrzu dały początek szkoleniu żeglarskiemu (nie tylko harcerzy zresztą) w Bytomiu.

harcerskie_wspomnienia_foto_8

Fot. 8: Reprezentacja XIV WDH wygrała zespołowo Mistrzostwa Drużyn Wodnych Chorągwi Śląsko-Dąbrowskiej w 1949 r. Trzeci od prawej Czesław Zając; w środku pilot chorągwi Tadeusz Otto, obok – Krzysztof Paul i Donat Milczarek. Siedzą zwycięzcy wyścigu kajakowego na 10 km.

Pod koniec 1948 r. zostałem powołany na pilota (kierownika drużyn żeglarskich) Chorągwi Śląsko-Dąbrowskiej w Katowicach. Funkcję tę pełniłem niedługo, ponieważ na przełomie lat 1949/50, w związku z zasadniczymi zmianami ideologicznymi w ZHP zrezygnowałem z dalszego uczestnictwa w harcerstwie. Drużyna działała nadal. Przekazałem jej prowadzenie druhowi Witoldowi Gutkowskiemu. Jako pilot zdążyłem jednak jeszcze zorganizować na Odrze latem 1949 r. regaty drużyn wodnych Chorągwi Śląsko-Dąbrowskiej. Odbyły się regaty kajakowe (wygraliśmy dystans 10 km) i kanadyjkowe (w tych ostatnich zajęliśmy drugie miejsce) oraz wyścig patrolowy, wygrany przez nas a obejmujący wiosłowanie do kilku punktów kontrolnych i zdawanie testów. Regaty żeglarskie nie odbyły się, ponieważ Liga Morska w ostatniej chwili odmówiła nam udostępnienia uzgodnionego sprzętu żeglarskiego. Nie znam przyczyny tej odmowy, ale opolskie gazety podsumowały ten fakt określeniem, że Liga Morska nie ma poczucia solidarności i współzawodnictwa sportowego. W sumie w mistrzostwach drużyn wodnych naszej chorągwi XIV Wodna Drużyna Harcerska zajęła zespołowo I miejsce.

Zimą niektórzy członkowie drużyny uprawiali narciarstwo. Dwuosobowa reprezentacja Bytomia na Harcerskie Mistrzostwa Polski w 1948 r. wypadła bardzo dobrze; Wiesław Szwej zajął w zjeździe z Kasprowego Wierchu 3 miejsce, zaś Tadeusz Otto 5 miejsce.

Przez cały czas swojej działalności drużyna przestrzegała zasad ideologicznych przedwojennego harcerstwa, jak również regulaminu przedwojennych drużyn żeglarskich.

Myślę, że kilkuletnia działalność XIV Wodnej Drużyny Harcerskiej była niezwykle owocna. Zapoczątkowała szkolenie żeglarskie na Śląsku i u wielu druhów (i nie tylko) zaszczepiła bakcyla żeglarstwa, jakie uprawialiśmy i uprawiamy wiele lat!


Powojenny ruch harcerski początkowo był oparty o wzorce przedwojenne. W 1948 roku dokonano jednak ogromnych zmian ideologicznych, co zarzutowało na kształt harcerstwa. Zmieniono w dużej mierze również metodykę usuwając elementy przejęte ze skautingu. Odeszło wielu harcerzy i instruktorów, liczne drużyny upadły. Harcerstwo utraciło swoją pozycję jednego z trzech głównych wychowawców młodzieży. Zerwano związki z międzynarodowym ruchem skautowym. Pozostały jedynie bardzo powierzchowne formy ruchu, tylko zbliżone do przedwojennych.

Związek nie upadł jednak całkowicie. Pojedyncze wyróżniające się drużyny, zwykle powiązane z dobrymi szkołami średnimi, potrafiły zachować tradycję przedwojennego harcerstwa. Ogromną zasługę w tej działalności miały kręgi starszoharcerskie, jak „Liść Dębu” w Bytomiu zainicjowany i zorganizowany przez phm Zdzisława Rudowskiego, byłego komendanta hufca, starszoharcerski krąg ” Zabrze ” oraz krąg „Zagłębiacy” zorganizowany przez phm Zygfryda Ziembińskiego. Dzięki nim harcerstwo podnosiło i podnosi swój poziom, chociaż nie odzyskało przedwojennej popularności i znaczenia.